Morinianin czyta książkę. Od czasu do czasu gasi światło, potem znów je zapala.
-Co ty robisz? – pyta żona
-Przecież kartki mogę przewracać po ciemku.
———————————————————————————————–
Zasypaną śniegami Morinią jadą saniami: David, Arturro, Jens i Nachrow. Nagle do sań doskakuje stado głodnych wilków. Już mają ich dopaść, lecz David wyrzuca z sań Nachrowa. Wilki rozszarpują nieszczęśnika. Nie na długo powstrzymuje to zwierzęta, które doganiają sanie. David wyrzuca Jensa. Wilki rozszarpują go, jednak po chwili znów są przy saniach. Wówczas DAvid wyjmuje strzelbę i po kolei strzela do każdego z wilków.
-Dlaczego – pyta Arturro – od razu ich nie zastrzeliłeś?
David wyjmuje butelkę śliwowicy.
-Coś ty!? Pół litra na czterech?!
————————————————————————————————
Pyta się Morinianin swojego nowalskiego kolegi:
-Z czego byś zrezygnował – z wina, czy z kobiet?
-Aaaa, to zależy od rocznika.
———————————————————————————————–
Odbywają się zawody wbijania gwoździa w drewnianą deskę. Nasi trzej uczestnicy: Nowalczyk, Morinianin i Sarmat. Pierwszy Nowalczyk:
-1,2,3! Wbity gwoźdź
Potem Morinianin
-1,2! Wbity gwoźdź
I na koniec Sarmat
-1! Wbity gwoźdź
Ogłoszenie wyników. Trzecie miejsce zajmuje Nowalczyk , drugie Sarmata a pierwsze Morinianin.
Morinianin zadowolony otrzymuje gratulacje. Sarmata idzie do sędziego i mówi:
-Jak to Morinianin wygrał ja wbiłem gwoźdź za pierwszym razem!!!
Na to sędzia:
-Fakt. Ale wbiłeś go odwrotnie…
———————————————————————————————–
Moriński dyrektor stoczni spotyka się z Trizondalskim dyrektorem stoczni:
-W mojej stoczni pracuje 6 osób, a u pana – pyta Trizondalczyk?
Moriński dyrektor już miał na końcu języka 700, ale wydukał 7.
Następnego dnia znów się spotykają. Trizondalczyk źle wygląda. Morinianin pyta, co się stało. A on na to:
-Całą noc myślałem, co u Was robi ten siódmy pracownik?
———————————————————————————————–
Idzie dwóch Mikrosławian do karczmy i widzą człowieka leżącego na ulicy. Mówi jeden do drugiego:
-Patrz Arturro: inni już świętują, a my dopiero idziemy!
———————————————————————————————–
Idzie Juan przez park. Nagle widzi na ławce Lilianę, która wrzeszczy:
– K**wa, ch*j by to strzelił!
Juan patrzy na nią i mówi:
– Słuchaj, fajna jesteś, trochę nie wypada, żebyś tak przeklinała.
Na co ona:
– Siadaj koło mnie, to Ci powiem dlaczego tak.
Juan usiadł, Liliana szepnęła mu coś na ucho, na co on:
– Orzesz k**wa, ja pie**olę!
Przechodząca obok starsza pani:
– Oj, ta młodzież dzisiejsza. Jak Ci nie wstyd!
Juan próbując wybrnąć z sytuacji:
– Niech babcia usiądzie obok mnie, to wyjaśnię o co chodzi.
Babcia usiadła, Juan szepnął jej coś do ucha, na co babcia:
– A niech to di**li, do ku**y nędzy!
W tym czasie obok przechodził dostojny starszy pan. Widząc to zwraca się do babci:
– Jak Pani może w starszym wieku, jaki to przykład dla młodzieży?!
Na to ona, żeby usiadł obok, to mu wytłumaczy o co chodzi. Dziadzio siada na ławce, a babcia:
– Ta ławka jest świeżo pomalowana…
————————————————————————————————
Małżeńskie nieporozumienia w ZFM bywają i takie:
Żona opowiada mężowi historyjkę. Mąż zainteresował się:
– Czy ty czasem nie zmyślasz, kochanie?
Żona:
– Ja zmyślam? To znaczy, chcesz powiedzieć, że mówię nieprawdę? Mówię nieprawdę – znaczy łżę. Jest takie powiedzenie – „łżesz jak pies”. Draniu! Nazwałeś mnie suką?!
———————————————————————————————–
Około północy do małego, starego hotelu w Górach Vetońskich wpada wycieńczony turysta i pyta recepcjonistki:
– Ma pani jakiś wolny pokój?
– No co pan? O tej porze. Niestety nie mam, trzeba było przyjść wcześniej.
– Ale naprawdę nic się nie znajdzie? Nawet jakaś mała klitka?
– Wie pan, jest jeden pokój, ale to jest pokój zaklęty.
– Jak to zaklęty?
– No każdy gość, który spędza w nim noc wiesza się.
– Eee, co pani gada… Może mi pani pokazać ten pokój?
Idą do pokoju na poddaszu. Recepcjonistka otwiera drzwi, wprowadza turystę. Ten rozgląda się: łóżko, stolik, mały telewizor, za drzwiami łazienka. Turysta na to:
– Proszę pani, to przecież świetny pokój. Prawdę mówiąc, nawet nie ma gdzie się tu powiesić…
– Otóż proszę pana, wszyscy wieszają się na klamce od drzwi.
– Oj, coś mi pani ściemnia. Biorę ten pokój.
Turysta został w pokoju, recepcjonistka zeszła na dół, sama trochę się zdrzemnęła. Rano idzie na górę otwiera drzwi, gość wisi na klamce. Recepcjonistka sama do siebie:
– Kolejny niedowiarek!